Przejdź do zawartości

Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Jabym wolała ojcu się otworzyć!
„Gniewby mię jego nie zdołał zatrwożyć. —
„Lecz za cóż gniewy? — Ach! nie! on pozwoli,
„On mię zostawi panią mojéj woli! —
„Cóż w tém dziwnego, jeślibym życzyła
„Być dla cię zawsze, jakem dotąd była?
„Że odłączona od ludzi i świata,
„Świat i mąż obcy przeraża mię trwogą?
„Że nieznająca nikogo prócz brata,
„Prócz niego kochać nie mogę nikogo?… —
„Czyżby te dotąd uczucia bez winy,
„Grzechem dziś były? — lub z jakiéj przyczyny,
„Mybyśmy dzisiaj prawdy się wstydzili,
„Cośmy jak cnotę kochali i czcili?… —
„Wiész sam, Selimie! jak za fraszkę lada
„Ojciec wnet na cię w zapalczywość wpada;
„Cóż, gdybyś słuszne dał do niéj powody?…
„Strzeż nas, Allahu! od takiéj przygody! —
„Ta tajemnica — nie pojmuję czemu,
„Jakby grzech jaki cięży sercu memu!… —
„Tyś ją narzucił — miéj litość nademną!
„Zdejm ją — lub rozwiąż tę zagadkę ciemną!
„Lecz nie zostawuj w tych myślach i trwodze!... —
„Ach! Czokadera już widzę na drodze[1];
„Ojciec nasz wraca!… — Jak mi serce bije! —
„Czuję, że wszystko z méj twarzy odkryje. —
„Nigdym nie drżała na spotkanie jego —
„Dziś drżę — i nie wiém — ty powiédz, dla czego?“ —

  1. Czokader nazwisko sługi, poprzedzającego zwykle orszak znakomitych Turków. —