Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Porozumienie serdeczne pomiędzy nami nastąpiło bardzo prędko.
„Polenuli”[1], jak nas zapewniali młodzieńcy, cieszą się wielką sympatją Gruzinów...
Hirszfeld po staropolsku ugaszczał swoich gości. Ogólna serdeczność rozgrzała atmosferę humorów i uczuć.
Nagle Zieliński basem, od którego aż zatrzęsły się ściany pokoju, zaśpiewał:

...Dosyć, bracia, w kącie siedzieć,
„Nic nie słyszeć,
„Nic nie wiedzieć,
„Zaśpiewajmy

— Owszem, owszem, będziemy śpiewali. Lecz pierwszy numer koncertu ustąpmy Gruzinom — rzekł Hirszfeld
Zaraz też jeden z młodzieńców wyszedł.
Wnet przecież pojawił się z powrotem.
Za nim służący wniósł duże, mocne, okute pudełko, z czerwonej skóry.
Otworzono je i wydobyto muzyczne instrumenta dęte, kształtem do klarnetów dodobne.
W pośrodku pokoju Gruzini zasiedli kołem i wszyscy sześciu bardzo zgodnie zagrali kaukaską „lezginkę”.

Była to muzyka huczna, w najszybszem al-

  1. Polenuli: Polacy.