Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy 18 czerwca 1848 r. z ordynanshauzu, przy Saskim Placu, kibitkami wywożono nas na Sybir, wśród wielu odprowadzających nas osób zauważyłem sympatyczną, młodą, płaczącą, czarno ubraną kobietę, od której konwojujący oficer wręczył mi dar: mały, ceratą owinięty pakiecik.
Na pierwszym postoju do walizy wrzuciłem ów pakiecik, a dopiero w styczniu r. 1849 w Ust’kamienogorsku[1] rozwinąłem go.
Zawierał pachnące mydło, szczotkę do włosów i piękny, duży gęsty grzebień ze słoniowej kości. Ten grzebień, za kosztowny, za wykwintny dla katorżników, a w dodatku bardzo kruchy i nietrwały, nieosobliwie świadczył o praktyczności ofiarodawczyni.
Używałem go przecież, a gdy się cokolwiek przybrudził, na gładkiej powierzchni grzebienia wystąpiły mikroskopijne litereczki... Natarłem je delikatnym popiołem z cygara... nabrały wyraźnych kształtów, tak, że zdołaliśmy odczytać napis: „Odwagi, drodzy bracia! Ojczyzna o was nie zapomni“.
Jakoż to przyrzeczenie nie było rzucone na wiatr.
W Oczairze u Krzyżanowskich[1] zastaliśmy listy z podpisem: „nieznajoma siostra, Emilia Gosselin“.

Rozpoczęta korespondencya trwała przez cały ciąg mojej katorgi w Omsku i podczas wygnania.

  1. 1,0 1,1 patrz: „Siedem lat katorgi“. P. W.