Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po pod bramy Nowomiejskie, potem skręca na prawo ku furcie bocznej od Dunaju, biegnie przez tę ulicę na Rynek, tu pod kamienicą pod św. Markiem przemyka się ciągle pod kamienicami, aż do ulicy Grodzkiej, co ją teraz zwą św. Jana. Ale zatrzymajmy się tutaj, bo mociumpanie, chcę rzec, że zły to jest znak, iż owe podziemie biegnie pod kamienicami. Kto wie, czy tam kto już nie natrafił na te lochy i ich nie zamurował!
— To być może! — zauważył Kacperek.
— W kamienicy św. Marka przecież pan Boratyni bił pieniądze i wiem, że to po piwnicach czynił. Mógł więc na owe lochy natrafić. Ale idźmy dalej. Na ulicy Grodzkiej linia czerwona kieruje się pod kościół O.O. Jezuitów, potem pod Farę, a stąd przez Dziekanią do zamku i kończy się pod wieżą Zygmuntowską, jak ją nazwał Ascoli. Długa to jest droga i bardzo niebezpieczna, prawda?
— Jużcić prawda — odrzekli obaj chłopcy.
— Wszelako — ciągnął dalej pan Rafałowicz — nie znaczy to wcale bym teraz, kiedy tego jest potrzeba dla dobra miasta i kraju, jak napisał Ascoli, nie był zatem, by dokumentnie zbadać te lochy. Czy tak, czy owak, zawżdy się to przydać może, a jeżeli są one jeszcze zdrowe i całe, to czasu szturmu mogą wielką pomoc naszym przynieść. Rozumiecie to?