Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI
W którym jest mowa o tajemnicy mistrza Ascolego.

Skoro się już uspokojono z Maćkiem, którego chrapanie dało się słyszeć niebawem z kuchni w takt z panią Hipolitową, i skoro wszyscy zasiedli koło stołu, pan Rafałowicz tak dalej mówił:
— Owóż tedy, mociumpanie, na czem to ja stanąłem?
— Na tem, jak to jegomość zastanawiałeś się nad temi liczbami.
— Aa!.. otóż nie mogłem ich nijak zrozumieć. Ale przecie było się kiedyś sekretarzem Jego Kr. Mości, Króla Zygmunta, dobry to był pan, choć z przeproszeniem mruk wielki, Panie świeć nad jego duszą, i przypomniałem sobie, jako do kancelaryi królewskiej przychodziły z zagranicy, zwłaszcza od cesarza niemieckiego, różne listy, a zawżdy pisane pismem sekretnem, które tam w kancelaryi nazywano kluczem. Różne tedy by-