Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wają klucze i inwencya ludzka nadzwyczajnych rzeczy w tem dokonała, osobliwie u Niemców. Mądry to naród, choć nam nie miły, ale zawżdy przyznać należy, że mądry.
Przysunął do siebie plan i ów kartelusz, poprawił się na krześle i mówił:
— Jakom rzekł, różne bywają klucze. Jedne wywracają wyrazy na wspak, jak to uczynił Ascoli w tem oto piśmie, ale to jest żaden klucz, bo lada kto, byle miał trochę zastanowienia, zaraz rzecz odgadnie. Inne, że zamiast liter, stawiają cyfry, rozmaicie ułożone, ale i to nie jest zbyt trudno do odgadnięcia, przy jakim takim namyśle. Wszakże jest jeden klucz, którego zawżdy używał sam Król Jegomość, ile razy własnoręczne pismo słał do Cesarza Niemieckiego. W kancelaryi nazywano ten klucz książkowym, i to jest taki wynalazek, że choćbyś całe życie myślał nad nim, nic nie wymyślisz, jeśli nie wiesz samego sekretu.
— A to osobliwsze! — ozwie się Kacperek.
— Pewno, że osobliwsze, ale na świecie, mój chłopcze, bywają takie osobliwości, że ci się o nich nawet nie śniło.
— Cóż tedy ów klucz? jakiż to jest sekret? — zapytał Kazik, którego ta rozmowa nadzwyczajnie interesowała i nie rad był, gdy ją czem przerywano.