Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niech się pani Hipolitowa nie boi, nie dowiedzą się.
To rzekłszy, Kacperek ruszył przodem do izby pana Rafałowicza, a za nim milczący Kazik i Maciuś, stękając i jęcząc swoje:
— O laboga! laboga!
Pan Rafałowicz przyjął ich z wesołą twarzą, ale zaraz Kacperka zapytał, wskazując na Kazika i Maćka:
— Witaj mi, Kacperku! a ich po coś przyprowadził?
— Przyszli do jegomości po radę i pomoc.
— Aha! — rzekł na to pan Rafałowicz — siadajcie. A może się czego napijecie, hę?
— O! jabym się napił! — zawołał dyszkantem Maciuś.
— Zaraz. Hej! Hipolitowa!
Klasnął w ręce i niebawem zjawiła się Hipolitowa, stanęła we drzwiach i opryskliwym głosem zapytała:
— Czego?
— Niemasz ta czego dać napić się tym młodzieniaszkom?
— Napić się? a skądże? a przytem takim smykom nie godzi się i nie zdrowo jest pić. Pan Jezus dał wodę na to, by ją pić, a reszta to są...