Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z rąk dudę i pada na ziemię zemdlony, Akim chwieje się, poczerniał cały, jakby przed śmiercią. Takim sposobem Paramon zadowolony zemstą, coś tam poszeptał, dał im wody i gdy się oni uspokoili, czarownik wziął czapkę, pokłonił się gospodarzom i poszedł do domu.
Ten przypadek pomieszał cały porządek, wszyscy goście jeden po drugim dziękując gospodarzom za ich uprzejmość i życząc bogactw i dni szczęśliwych, wychodzili za drzwi.

Tu Pan Zawalnia przerwał: — Powiadają, że kiedyś to w dawne czasy, gdy ludzie więcéj dbali o chwałę Boską, to takich czarowników palono w ogniu, lub też rzucano do wody. Słyszysz Janko, co ludzie robią, gdy się pobratają z djabłem, na świecie trzeba być ostróżnym, słyszałem ja w mojém życiu o wielu takich szkodliwych czarownikach, jakim był Paramon.
— Może to stryjaszku on robił za pomocą jakich jadowitych ziół, może dudarzowi i Akimowi dał w wódce blekotu, lub innéj jadowitéj trawy co wprawuje w szaleństwo.
— Nie trawy to robią, ale moc szatańska; otoż to szkoda, że uczeni ludzie nie bardzo czasami wierzą, sam ja jednego panicza znałem, który tak o wszystkim gadał, że zda się on nigdy nie uczył się ni katechizmu, ni dziesięcioro Bożego przykazania. No cóż daléj?
Po weselu swojém Karpa zaczął żyć nie po naszemu: w prędkim czasie wybudował drugi dóm z wielkiemi oknami, zaprowadził ogród, gdzie wiśnie i jabłoni kwitły, i mie-