Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nym. Lecz po tym zdarzeniu, dziwna była odmiana w tym domie, na każdego napadła jakaś niespokojność, niektórzy z przytomnych osob widzieli niepojęte i straszne zjawiska, to na podwórzu, to w ciemnych kątach izby. Ten postrzega że jakieś straszydło obrosłe włosami z za ściany przypatruje się w okno, temu się zjawi siedzący na piecu jakiś karzeł z ogromną głową, czarny jak węgiel, ów widzi jakby owego czarnoksiężnika, który uczył pana sztuk szatańskich i robienia złota; Karpa postrzegłszy trwogę niektórych gości śmiał się mówiąc, że czad mocnéj wódki utworzył te dziwy, kazał grać dudarzowi i śpiewać pieśni, wśród szumu i wrzawy zapomnieli o wszystkiem.
Odmykają się drwi: wchodzi czarownik Paramon, z pod gęstych brwi błyszczącém okiem obejrzał gości, i u progu jeszcze stojąc, tak się odezwał: — Kłaniam wam poczciwi druchowie, niech w waszéj kompanji wesołéj radość nie ustaje, a młodéj parze życzę zgody, przyjaźni, bogactwa i zawsze także wesoło przyjmować i częstować sąsiadów i dobrych druchów.
Karpa go wita i prosi aby usiadł na ławie na piérwszém miejscu, rozstępują się goście, siada za stołem grzbietem oparłszy się o ścianę, z hardością rozpatrywał wszystkich stojących przed sobą. Karpa podnosi jemu wódki i zakąski. — A gdzież twoja Hapula młoda gospodyni? czy ona tak zajęta, lub też może mnie nie poznała, ja postarzałem, a ona bardzo młoda, jeszcze się trzeba jéj uczyć jak żyć na świecie. — Karpa przyprowadza Ahapkę, on spój-