Przejdź do zawartości

Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

klassyków łacińskich i greckich, błąkałem się w przyjemném marzeniu gdziekolwiek w ciemnym borze lub po odludnym brzegu jeziora; lubiłem czytać w księdze przyrodzenia, gdy się w wieczornéj porze odkryje karta, na któréj napisana Wszechmocność Boska, miljonami w górze gwiazd pałających. Na ziemi pokrytéj niezliczoném mnóstwem roślin i żyjątek, czytałem o Miłosierdziu i Opatrzności Twórcy. Ta księga przyrodzenia uczyła mię prawdziwéj poezji, prawdziwych uczuć, lepiéj niż teraźniejsi gadatliwi krytycy, co cudze uczucia i rozmaite zdolności człowiekowi od Boga dane, chcą jakby frak przeszyć na swoją figurę.
Opowiadania starców o różnych zdarzeniach w narodowych ich powieściach, które przeszły z ust do ust od niepamiętnych czasów, były dla mnie historją o téj ziemi, o charakterze i uczuciu Białorusinów.

Rzucony losem w odległe miejsca, o jak często samotne myśli moje od brzegów Newy lecą w te strony, gdzie upłynęły kwitnące lata życia mojego, gdzie tyle miłych wspomnień maluje się w wyobraźni mojéj! Wspominam nie dalekie od Newla okolice Rabszczyzny, gdzie natura podniosła wysokie góry, jakby piętra olbrzymich gmachów, które wieki pokryły cieniami lasów, a inne złotym piaskiem błyszczą przed pogodném słońcem. Ile tam rozmaitości w widokach, ile zachwycających obrazów! Jeśli kto zwiedzając te strony wstąpił na wierzchołek Poczanowskiej Góry[1] i spójrzał na dzikie okolice w około leżące, wody tu

  1. Wiersz umieszczony pod tym tytułem w Niezabudce na r. 1841.