Przejdź do zawartości

Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sarafanach, w assystencji zalotnych młodzieńców; odbywają korowody śpiewając narodowe pieśni, a starcy siedząc na przyzbach rozprawiają o starych czasach i o teraźniejszych....
Lecz gdy się zbliża ku granicóm Siebieża i Newla, ogląda przed sobą rozległe ciemne bory, nakształt chmur wiszących na horyzoncie, między lasami słomiane dachy ubogich mieszkańców; gdzie niegdzie wzrok jego spotyka stérczący między sosnami żelazny krzyż, jakiéj mchem pokrytéj kapliczki, przed drzwiami któréj, na dwóch sosnowych słupach, wiszą dwa lub trzy dzwony; po okolicy rozsiane mogilne krzyże i kamienie. Rzadko się tam spotyka pański dom porządnie wybudowany, nie wiele i kościołów takich, gdzieby można było widzieć gust architekta lub koszt możnego fundatora; i ten widok ziemi posępny i dziki, zaczynając się od rzeki Łować, sięga do brzegów Dźwiny, gdzie się kończy Połota i Drysa.
Po całéj téj przestrzeni wąskie kamieniste drogi, przerzynają górzyste miejsca, i mijając dzikie brzegi jezior, kryją się w borach. W ubogich wioskach w dnie święte i powszednie, zawsze panuje jakaś ponura cichość; rzadko się odezwie pieśń żniwiarza lub oracza, i w tém nuceniu łatwo zrozumieć można myśli jego stroskane, bo tu nieurodzaj często omyla nadzieje pracowitego rolnika.....
W tych stronach upłynęły dziecinne moje lata. Tu ja, po rostaniu się z młodymi moimi towarzyszami Połockiéj Akademji, nie mogąc mieć innych ksiąg przy sobie, prócz kilku