Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pochwalony! — pedom. — A cy to pon nie wie, którendy tu trza iść do Warsiawy?
— Do Warszawy?! Zaszlibyście człowieku za tydzień pieszo! Idźcie stąd do Ciechanowa a potem koleją, dwie godziny jazdy. A skąd wy jesteście?
— Jezdem z Hameryki. Ale cy pon Polak?
— Nie, narodowy demokrata!
— O!... to przeprasom ślicnie... Myślałem, ze pon Polak...
— A dlaczego?
— Miałbym pana sie o coś zapytać...
— Pytajcie się śmiało, nic wam nie będzie!
— Ano, kiej pon pedo ze nie bendzie, to orajt... Tedy mom onor sie spryzentować: jezdem jeneroł Tabaka, wódz armji polski w Hameryce...
— Co? co? co?... — pedo ten cłek, wkładajonc na nos okulary. — Jenerał Tabaka? Wódz armji polskiej?... A to pyszne!... Cha! cha! cha!
— Cego sie pon śmiejes?
— Bo rzeczywiście wyglądasz pan na Tabakę! No ale co pan tu chcesz?
— Przyjechałem na prześpiegi wula zrobienia powstania, bo nase rycerstwo licy coś jedenaście duców chłopa i zuchy wsyćko, ze...
— Co! Powstanie?! Zmykaj mi stąd czymprędzej, bo cię psami wyszczuję! Zwarjowałeś chamie! A tobie po co Polska, czy to Najjaśniejszy pan, cesarz wszechrosyjski, nie jest dla nas dobry?... W zeszłym roku nawet łowczym swoim mnie zrobił!... Ręce takiemu monarsze całować! Marsz stąd!

58