Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

galuny z wisko jak sie patrzy. Atak ten ciongnon sie do południa; po południu zatrombiłem, zeby rycerstwo formowało sieregi. Wnet, niby pieron, ustało dwa duce w lenije, a reśta była ździebko zawiela zmencona, wienc se odpocywała na trawie. Wystompiłem tedy na przodek i pedom:
— Tero — bacność! Rozdzielta sie chłopy na dwie kupy, postawta tam, o dwa staje, dziesienć becek piwa, ździebko wisky i kiełbasy — i zdobywać to wsyćko. Rozkaz mój, jeno mig, spełniono.
— A tero — raz — dwa — trzy — pal!
Rozpoceno sie strzylanie i naciranie na nieprzyjaciela z obydwuch stron. Jedna armija, którne nazwaliśma “cyrwono” — miała trzynaście ślepych kulów, druga armija, “biała” — miała tyz takich kulów dwanaście, z tygo powodu mozeta zmiarkować, rodaki, wierne krześcijany, jaka to strasna, wielga była bitwa!
Koniec kuńcem pozycyje wziena armija cyrwuna, bo miała o jedne kule wiency i rozpocon sie tedy rozejm.
Pan bóg to tylo racy wiedzieć, jakim to sposobem, psieścirwo, podcas ty całki strzylaniny rycerstwo zabiło świnie prośne jednygo farmera i tenci takigo ałasu narobiuł, ze trza mu było pientnaście talarów kieś mony za to paśkudne zwirze zapłacić, bo psieścirwo groziuł, ze kiej piniondzów nie dostanie, to całkie urmije da do kozy wpakować. Musi być ze pomiendzy temi ślepemi kulami, jakiemi strzelaliźwa, była jedna i ostra, bo inacy tygo wypadku ni mozna pojonć. Chyba, ze panu bogu najwyzsemu podobało sie, zeby świnia

53