Przejdź do zawartości

Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, to pon jezdeś Tabaka? All right! To pon ches być inśtruktorem imigrantów?
— Jesyr! — gruchnonem.
— A znas pan muśtre?
— Siur, Majk!
Spojrzoł ci ździebko krzywo po taki moi odpowiedzi, ale wzion kapeluś i pedo:
— To pódź pon ze mno!
Pośliźwa do sali, gdzie trzymajo wsyćkich świezych krajanów.
— Tero wybierz pan kilku i zacnij muśtre. Obace, co pan umis.
— Orajt — jedom na to. — Zaro pan kunisarz obacy, co jenerał Tabaka potrafi!
Wybrołem tedy śtyrech chłopów z wielgiemi wonsami i tengiemi barami, po którnych mozna było sie spodziewać, ze galantnie sie spiso i Polski przed jennonarodowcami nie ośmieso i huknonem:
— Naprzód — marś!
Jezu Nazareński! A cóz to były za bałwany, psieścirwa! Zamiast po taki kumendzie zeby połowe posło naprzód a połowe w tył, abo w bok, jak to je w nasy polski armji — to te psieścirwa wsyćkie sły naprzód!
— Stój! — krzyknonem cyrwuny, kiej burak ze złości, bo jaze mnie coś w bebechu kłuło.
I co powita, rodaki, wierne krześcijany, te psieścirwa, kiej usłysały: “stój” — tak ci wej odrazu staneny, zamiast zeby kilku staneno, a reśta sła dali, jak to u nasygo rycerstwa jest. — Co za ańba! — myśle. Dysonc tedy ze złości, pedom jem:

42