Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co? — zapytał kum Pychała, jenerał od uzarów morskich — cóz tam stoi: na Prusaka, cy na Moskala?
— Oj, nie, kumecku! To ino ten pon kunisarz od irytacyi z New Yorku pise, zebym wej zaro jechoł i objon dziab jenństruktora w Kasengardzie!
Dopiro ci sie zacena starsyzna rozpytywać, a co to za dziab, a co, a jak, a kiej jem wsyćko dokumentnie wyłozyłem, jaki to onor wielgi spadnie na nas Polaków, kiej ja, jeneroł Tabaka, ostane jenśtruktorem w Kesengardzie, tak ci gruchneni wsyscy: “Wiwat! Niech zyje Tabaka!”
Pocem jesce skśtra na pomyślność moigo powodzenia w Kesengardzie wypiliźwa po trzy kieki “Manru” i po odśpiwaniu: “W złobie lezy, któz pobiezy”, roześli sie goście do swoich hauzów.
Ale widać, co w ksionzce opatrzności inacy stojało zapisane, bo niewiadoma rzec, za jakie grzychy, pan bóg miłosierny nie wysłuchał nasych prośbów i z tygo wsyćkigo, zamiast onoru, to ino ańba spadła na nase rycerstwo! Ale o tem zaro powiem ino słuchajta.
Na drugi dzień pojechałem rychło rano do New Yorku. Po kilkunastu godzinach jazdy, stanonem przed oblicem kunisarza irytacyjnego.
— Hello, Mr. Williams! — pedom kiej stanonem w ofisie.
— Well, hello — odpowiedział i spojrzoł na mnie z pod oka. — Ale, pardon me, z kim mom przyjemność?
— Jezdem jeneroł Tabaka!

41