Strona:Stefan Napierski-Ziemia, siostra daleka.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHŁOPIEC Z KWIATAMI GÓRSKIEMI

Jaka im sprosta dłoń? zwężone palce
sennie, jak smyczek, podtrzymują ciężar
łodygi, zlekka puszystej, i lśniącej
poranku rosą przeźroczą, w połowie
ugiętej blaskiem płatków ledwo lila;
któż modrość ich podźwignie? czyja ręka
dość czule ujmie kształt niedotykalny,
aby, jak pustą dłonią ślepnącego,
okrągłe zamknąć, wreszcie utrwalone?
Nie patrz! poniżej błękitnej gencjany
gorzkawe listki otulają szczelnie
sen rozchylony, by nie wzleciał w przestwór,
pijąc powietrzne obłoczne południa.
Jak na przestrzeni odgraniczyć zarys,
tak bezcielesny, roślinnego trwania
i nie roztopić okiem ich rysunku?
Prostotę ująć, co się nie naprasza,
żyjąca tem, że ginie popielato
zwieczora? z kwiatem dzień przetrwać? O, powiedz,
w co zapatrzyłeś się, chłopcze, z kosmykiem,
opadającym na niewinne czoło,