Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spojrzał uważnie na prawą partję biurka, gdzie zwykle leżał ciężki, masywny przycisk z porfiru. Wtedy ze zdumieniem spostrzegł zamiast kamienia kawałek suchej, wąskoporowatej gąbki.
Przetarł oczy i dotknął ręką przedmiotu. Była gąbka! Typowa, jasnożółta gąbka — spongia vulgaris...
— Co za djabeł? — pomyślał półgłosem, obracając ją w palcach na wszystkie strony. — Skąd się u mnie wzięła? Przecież się nigdy gąbką nie nacieram. Zresztą za mała do tego użytku. Hm... szczególne... Lecz gdzie podział się przycisk do licha? Zawsze tu od lat leżał na tem samem miejscu.
I zaczął szukać po biurku, zaglądnął do szuflady, pod stół: nadaremnie; kamień zniknął bez śladu. Na jego miejscu leżała gąbka, zwykła, pospolita gąbka... Omamienie, czy co?
Wstał od stołu i zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju.
— Dlaczego gąbka? — rozumował zaniepokojony. — Dlaczego właśnie gąbka? Równie dobrze mogło być żelazko lub kawałek kołka z płotu.
— Za pozwoleniem, mój kochany — odezwał się w nim nagle jakiś głos nieproszony — to nie jest to samo. Nawet i takie zjawiska są odpowiednio uwarunkowane. Zapominasz o tem, że od paru już godzin przebywasz niemal wyłącznie w świecie stułbi, ukwiałów, gąbek i tym podo-