Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/170

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Drożnik Wiór — kończył namiętnie kolejarz — niegdyś uczony, myśliciel, filozof — rzucony igraszką losu pomiędzy szyny wzgardzonego toru — dobrowolny strażnik zapomnianych linii — fanatyk wśród ludzi...
    Powstali, zmierzając ku wyjściu. Ryszpans podał mu rękę.
    — Zgoda — rzekł mocno.
    Drzwi odsunęły się i wyszli na kurytarz.
    — Do rychłego widzenia — pożegnał garbus — idę na dalszy połów dusz. Pozostały mi jeszcze trzy wozy...
    I zniknął w drzwiach platformy przejściowej.
    Profesor zbliżył się w zadumie do okna, zaciął cygaro i zapalił...
    Zewnątrz panowała ciemność. Tylko światła lamp wyzierające w przestrzeń czworokątami okien przesuwały się szybko po zboczach nasypu w przelotnym wywiadzie: pociąg przebiegał jakieś puste łąki i pastwiska...
    Jakiś mężczyzna zbliżył się do profesora, prosząc o „ogień“, Ryszpans zdmuchnął popiół z cygara i grzecznie podał je nieznajomemu.
    — Dziękuję. Inżynier Zniesławski — przedstawił się.
    Zawiązała się rozmowa.
    — Czy nie zauważył pan, jak się nagle