Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy i głębokiego liryzmu. I w domu jej zaszły w czasie trzytygodniowej nieobecności Pomiana znamienne zmiany. Po gwałtownej scenie z Justynką oddaliła ją ze służby. Miejsce dorodnej pokojówki zajęła kobieta już starsza, poważna, lubo trochę tetryczna.
Wiadomość ta ucieszyła go bardzo, gdyż widział w tem niewątpliwy zwrot ku zdrowym, normalnym stosunkom. Powoli atmosfera oczyszczała się z nalotów wrogiej mu i wstrętnej jaźni, której dominujący wpływ ciążył dotychczas na wszystkiem tem, co dotyczyło Amelji.
Od krytycznego popołudnia, które ich znów zbliżyło ku sobie, nastąpiło w ich stosunku rozstrzygające przesilenie. Zmieniły się upodobania, nabrały zupełnie innego charakteru ich rozmowy i rozrywki. Zaszło piękne i rzadkie zjawisko, które on nazwał po czasie „spirytualizacją żądzy“. Cudowny ptak miłości zawitał wprawdzie późno do ich ogrodu, lecz zato pieśń, którą im zanucił, była tem czystszą, tem silniej uczuciem wezbraną...
Pewnego dnia Pomian, wszedłszy do jej buduaru, z przyjemnością zastał ją przy lekturze „Dzikiej kaczki“.
— Czytujesz chętnie Ibsena? — zapytał, uśmiechając się zadowolony.
— Tak mi go zachwalałeś, że nie mogłam się oprzeć pokusie.
— No i?
— Potężny i głęboki. Za głęboki dla mnie —