Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ZŁA GODZINA.

W niespełna tydzień po przykrej scenie otrzymał list, w którym, jakgdyby nigdy nic, zapraszała go na „przyjacielską herbatkę“. List po przeczytaniu spalił, a z zaproszenia naturalnie nie skorzystał. W dwa dni potem przyszedł list drugi zdradzający objawy pewnej skruchy. Amelja prosiła, by się więcej „nie dąsał“ i puścił w niepamięć „dziecinne w istocie rzeczy nieporozumienie“. Nazwała go przytem „dużem dzieckiem, które nie rozumie się na żartach“.
Gdy i na to wezwanie pozostał nieczułym, uderzyła po raz trzeci w ton pokory i prośby: w słowach pełnych żalu błagała o przebaczenie. I na ten list nie odpowiedział. Wtedy przyszła do niego sama w porze popołudniowej, koło trzeciej, kiedy go można było zawsze zastać w domu.
Ujrzawszy jej twarz zmienioną, jakąś dziwnie drobną i wyszczuplają z parą cudnych, błyszczących gorączkowo oczu, uczuł niby wyrzut sumienia i długo trzymał w objęciach tulącą mu się do piersi.
I zrozumieli wtedy oboje, że chwila ta była narodzinami ich miłości.
Amelja zmieniła się do niepoznania. Namiętność jej, przedtem zaborcza i dzika, nabrała odcienia słody-