Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
76
WACŁAWA DZIEJE

I jak ty słowa okropne wygadać,
I jak ty — dusza wszędzie ma potęgę,
Więc słuchaj, słuchaj, zapóźna twa rada!
Bóg moim świadkiem —

WACŁAW.

Biada, stokroć biada!
Kto Boga wzywa w zabronionej sprawie!
Tyś siostrą moją!

HELENA.

Czyż to sen na jawie!
Czyś mi sam lilję nie dawał w przykładzie,
Która kochanków w jednej ma łodydze?
Ależ ja błędna wierzyłam! dziś, widzę,
Nie trzeba sądzić serca po ust radzie!
Wacławie! — bracie! — nie, ja mocy nie mam
Robić wyrzuty kiedy kocham szczerze.
Słuchaj! ja twoim wszystkim słowom wierzę,
Jako pacierza twych się sądów trzymam,
Tylko mi kochać nie zabraniaj siebie!
Przecież jeżeli Bóg w potężnem niebie
Grzesznika duszy nie odrzuca w gniewie,
I ty aniele nie odrzucaj mojej!
Kobieta czasem powie, sama nie wie,
Dla czego jej się taka myśl uroi,
A potem płacze nad każdą literą,
Kiedy jej myśli uczucia zabierą.
Wtenczas — o przebacz — przebacz pryjacielu!
Jam cię musiała rozgniewać w zapale,
Może po latach upłynionych wielu
Widząc łzy ciągłe, pokutę i żale,
Cudów nie zechcesz wymagać odemnie!

WACŁAW.

Wyrzutom służą wyrzuty wzajemnie.
O liljim gadał! — któż zaś nie pamięta?
I przytem ręce całował i usta!
I jam cię uczył że to rozkosz święta!
Błąd pierwszy, rajski! — to była rozpusta!
Nie prawda siostro?

HELENA.

Nieprawda!

WACŁAW.

Przypomnij!
To rzecz jest wielka — wiem, późni potomni