Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na pożółkłych licach starca malowała się rozpacz, ale zarazem w przymglonych oczach i na czole wyniosłem przebijała się myśl szlachetna i poważna.
— Z Poznania idziemy—rzekł głosem złamanym — z ojcowizny precz Niemcy nas wygnali… Nieszczęście nas spotkało… nieszczęście wielkie…
Nie mógł więcej mówić, łzy z oczu spadły mu na pożółkłe policzki i białą, jak śnieg, brodę…
— Więc Niemcy was z ojcowizny wygnali?… — zapytała ze współczuciem pani Szarska.
— Na nędzę i poniewierkę — odrzekł starzec — wygnali wtedy, kiedy bez mała ósmy krzyżyk na barkach dźwigam… I nie mnie jednego ten los okrutny spotkał…
I wielu innych z okolic Wrześni i Poznania, tak jak ja, iść w świat musiało… Jeno tamci może młodsi byli, ja zaś starcem jestem… Chciałem w ojczystej wiosce na cmentarzyku pod brzozami głowę do snu wiecznego złożyć… Ale Niemcy nie dali… jak psa wygnali… Nie mieli litości… nie mieli miłosierdzia… Barbarzyńskie ukuli w Berlinie prawo, przysłali żandarmów i wygnali…
Nie chcieli na razie wierzyć młodzi, aby tak być mogło, aby kogoś z jego własności