Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I patrzy… patrzy… a nasz czart się dziwi,
Choć dyabeł,—pojąć nie zdoła;
Aż wreszcie gdy się znuży, zniecierpliwi,
Czego tam ślepisz—zawoła.

— Ślepię—rzekł Szymczak—bo wprzód rzeczy ważę—
Nie chcę cię rzucić daremnie
Czekam, aż się tam mój tatuś pokaże,
Co cię odbierze ode mnie.

—Co?—syknie dyabeł—czyś głupi?… szalony?…
Wydarł się z ręki Szymczaka,
I jakby wodą święconą sparzony,
Aż w piekło urznął drapaka!

— To taka bajka… skończyłem — rzekł Grześ, przerywając swą deklamacyę, wszyscy zaś młodzi szczerze mu za nią dziękowali, bo podobnej, któraby w tak dowciwny sposób charakteryzowała spryt ludu z nad Warty, jeszcze nie słyszeli.
Prosty chłop odniósł w niej tryumf nad czartem i przemódz mu się nie dał.
— E!… to jeno taka bajka!… to przecież nie jest prawda!… — mówił zaczerwieniony Grześ.
— Mylisz się, mój Grzesiu! — odrzekł młody uczony — w podobnych bajkach tkwi ziarno prawdy… Ty może słów moich nie zro-