Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ja nie…
— Winszuję ci tej odwagi, ale nie zazdroszczę… Bądź przecież pewnym, że wujaszek o samolocie ani myślał…
— A więc w jaki sposób w ciągu kilku tygodni wakacyjnych zwiedzimy prastarą siedzibę Piastów?…
— Nie wiem… to już tajemnica wujaszka… To tylko wiem, że on dotrzyma, co nam przyrzekł, i że podróż tę odbędziemy i ziemie polskie pod panowaniem pruskiem poznamy…
Rozwowę tę prowadzili dwaj dorodni chłopcy, w letnie bluzki uczniowskie ubrani, w szerokich słomkowych kapeluszach na głowach, które dostatecznie chroniły ich od upalnych promieni lipcowego słońca.
Jeden z nich mógł mieć lat czternaście, drugi piętnaście. Leżeli na murawie, tuż nad brzegiem Prosny, która dość szeroką srebrną wstęgą, wiła się wśród łąk i pól pszenicznych i żytnich.
Leżąc tak na murawie i rozmawiając, co chwila spoglądali przed siebie, na most na rzece i na drogę piaszczystą, prowadzącą od sąsiedniej, najbliższej stacyi drogi żelaznej do Lipia, rodzinnej ich wioski.
Nagle starszy chłopiec zerwał się na równe nogi.