Strona:Stefan Buszczyński - Kraszewski więzień i Niemcy.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skinienie, czyha aby wzajemnie szarpać się, nurzać się we krwi bliźnich?! Czy można w Europie mówić o prawie, gdy najswobodniejsze państwa, szanujące ustawy narodowe, rozbroić się nie mogą — gdy na utrzymanie wojska muszą obarczać lud podatkami; — bo chciwy sąsiad rozszerzyć chce granice, bo chce zagasić światło, stłumić wolność, wprowadzić władzę opartą na mieczu, strzeżoną niezliczonemi tłumami niewolników i szpiegów!
Jeden rozkaz! I siedemdziesięcioletni starzec, przed którym czoła chylą mieszkańce całej kuli ziemskiej w więzieniu!
Pierwszy, nędzniejszy zbir ma władzę, ma moc, „ma prawo“ uwięzić tego, który przez lat pięćdziesiąt trzy pracował, z wysileniem przechodzącem siły i pojęcie ludzkie, dla ojczyzny, dla społeczeństwa, dla prawdy, — tego, który dał z siebie wzór cnoty i mądrości, — który jest chlubą nie tylko narodu swego lecz ludzkości! Ta władza, ta moc — od złego ducha!
Przed półwiekiem, w Wilnie, Kraszewski porwany z uniwersytetu, cierpiał w klasztornem więzieniu osadzony, przez ciąg walki o niepodległość Polski, podczas Listopadowego powstania. Po długiej pracy na polu piśmienniczem, przeniosłszy się do Warszawy, gdy chciał kierować spokojnie duchem rozjątrzonej młodzieży, w powstaniu Styczniowem, skazany na wygnanie. Został tułaczem. Przez ćwierć wieku prawie, cudzem oddychał powietrzem. Obca ziemia stała się jego mieszkaniem. Niemcy go przyjęli, aby potem pochwycić zdradziecko i wydać w ręce siepaczów!
Podczas jego wygnania, córka zapędzona na Sybir, padła ofiarą łaski carskiej. Nawet carska łaska była dla niej narzędziem śmierci!... Otrzymawszy pozwolenie wrócenia do kraju, po utracie męża, tuląc dzieci przy sobie, wśród śnieżnej zamieci, na moskiewskich sankach zgon znalazła. Niewstrzymany niczem woźnica pędził przez stepy