Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
204

— A czemże byliśmy, czem jesteśmy, czem będziemy?
— Jestem zawsze tam.
— I ja.
— I ja.
— I cóż komu z nas? Cóż my jesteśmy? — Trzej poddani, trzy jednostki...
— Każda jednostka może być potęgą, jeśli się schyli, zarzuci szlę na ramię, rozmnoży swą duszę i siłę.
— Do pracy istniejącej, biernej, dołączymy pracę nową, któraby z Polski uczyniła Anglię!
— Anglię, o, straszne, o, bezlitosne szyderstwo!
— Słuchajcie, wy dwaj... — mówił Rozłucki. — Widzieliśmy przecie świat. Wiemy wszyscy trzej, jak się z niczego stwarza wszystko. Zawrzyjmy tutaj we trzech, w tem milczeniu, wobec tych drzew, które tyle widziały, — spisek. Przysięgnijmy tutaj wobec tego Londynu, który tam huczy, wobec niezmiernej siedliska potęgi, że pomnożymy do najwyższej granicy moc polskiego ducha...
Władzę polską...
— Pracę polską...
— Dobro w Polsce...
— Trzeba królestwo boże w Polsce osadzić. Trzeba podnieść ręce tego ludu do Boga. Trzeba wskrzesić ducha bożego w tym rolnym tłumie... — mówił Wolski.
— Trzeba nauczyć ich dyscypliny ducha, przemienić wszystkich w żołnierzy, których oczy i uszy