Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
201

sobie dział korekty gwar sachalińskich — i dobrze zarabiał. Pastor anglikański, znawca tychże gwar, nie tylko mu dostarczył zajęcia, polecił wydawcom, ale nadto wprowadził go do towarzystwa filologicznego i zaznajomił z uczonymi. Uczepiły go się również jakieś stowarzyszenia teozoficzno-filozoficzne i odbywały z nim sekretne narady nad bezwzględnem zniweczeniem złego na świecie i niezwłocznem zaprowadzeniem powszechnej szczęśliwości.
Wolski, który w Ameryce zarabiał, jako optyk, parę godzin dziennie pracował w Londynie w swoim fachu. Miał on zresztą zarobionego nieco grosza w czasie pobytu za oceanem i tylko z zasady i dla wydoskonalenia się w metodach angielskich robił swoje w pewnej wielkiej oficynie optycznej, gdzie go na podstawie świadectw przyjęto bez trudu do roboty.
Rozłucki badał swą dziedzinę ulubioną, lotnictwo. Znikał czasami na cały dzień, udając się na pola prób lotniczych i do pracowni opętańców manii awiatycznej.
Pewnego dnia wyjechali z ulic City, wrących od najgwałtowniejszego na ziemi ruchu, — do Hampton-Court, starego i cichego królewskiego zamku. Zwiedzili nagromadzone tam dzieła sztuki, samą budowlę, i, stęsknieni do drzew, zanurzyli się w parku. Błądzili po alejach, wysadzonych prastarymi, kilkusetletnimi cisami i doświadczali istnego szczęścia, przypatrując się rabatom kwiatów. Były tam bowiem kwiaty całej ziemi, zgromadzone w ogro-