Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96

— Tak przypuszczam, wnosząc z niektórych danych. To też dla tego pragnąłem z panem otwarcie, zupełnie otwarcie pomówić... Tak otwarcie, jak mogą mówić ze sobą dwaj silni mężczyźni.
— Słucham z uwagą.
Po namyśle hrabia Nastawa zaczął:
— Mam znaczne wpływy w Petersburgu. Nawet się pan może nie domyśla, jakie to są wpływy. Mogę tam bardzo wiele. Jestem bogaty. Posiadam również stosunki w paryskim świecie oficyalnym. Jeżeli szanowny pan zechce, poruszę wszystkie sprężyny, ażeby go wysunąć na pierwszorzędną pozycyę.
Piotr zachichotał wewnętrznie. Przypomniały mu się perspektywy, rysowane niegdyś w Paryżu przez generała Polenowa. Pokiwał głową, mówiąc:
— Doprawdy, panie hrabio, doprawdy...
— Widział pan u Ościeniów na przykładzie, że to nie są przechwałki. Tutaj .................................[1] ja przecież powstrzymałem wszystko, ażeby was tam dziś w nocy nie wybrano w zatockim dworze, jak piskląt z gniazda. Powtarzam: użyję wszystkich sił, ażeby pan mógł iść, jak po różach.
— A cóż ja mam za tyle dobrodziejstw złożyć panu hrabiemu w ofierze? Bo coś przecie będę musiał złożyć w ofierze.

— Nic. Żadnej pan nie potrzebujesz dawać ofiary. Dla tego przecie prowadziłem tę rozmowę, żeby się przekonać, czy pan nie jesteś w pannie Ościeniównie zakochany. Powiedział pan, że nie. Więc nie poniesie pan żadnej ofiary. Pójdzie pan

  1. Przypis własny Wikiźródeł Nieocenzurowany tekst w innym wydaniu: gdzie Chrystus, gdyby zstąpił na ziemię, byłby odprowadzony do urzędu,