Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
68

urwane półsłówka, metafory, lotne przenośnie, piękne, jak motyle, określenia, sfruwające w wesołej rozmowie, albo niepostrzeżone i chybkie, jak spojrzenie, ucinki i przymówki, padające z ust kobiecych. Jeżeli jednak od kogo nauczył się najwięcej, to właśnie od kozdrojowców. Tu każda przenośnia była naocznie demonstrowana przez odpowiedni przykład z życia, — każdy najbardziej zagmatwany dowcip tłomaczyła dokładna znajomość tła, z którego wypływał. To też Piotr miał na swem podwórzu jakby nieustającą lekcyę tego języka, zepchniętego na podwórza i śmietniki. Podobnie jak podpatrywał ze swego okna życie i czyny elewów p. Kozdroja, — dla rozrywki, — taksamo, ażeby dokładnie rozumieć cały sens tej rozrywki, wiedzieć o co chodzi, — podsłuchiwał język, przyswajał go sobie i zagłębiał się coraz bardziej w jego tajniki.