Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
48

dał niemy znak, żeby poszedł za jego przykładem. Służącemu polecił jechać dalej noga za nogą i zatrzymać się dopiero w opłotkach wsi. Furman zdziwił się w sobie, ale wiedząc z doświadczenia, że ze starszym panem niema dyskusyi, pojechał noga za nogą, zatopiony w rozmyślaniu, czego też ci panowie w tych pastwiskach szukać mogą. Bo że czegoś zamierzali szukać — był pewny.
— Kto go wie, czy stary nie schował skarbów w tem miejscu... Skarby tu musiał zakopać w powstanie, teraz se miejsce przypomina, a ten młody będzie kopał — myślał człowieczyna, czatując na chwilę, kiedy można będzie obejrzeć się niepostrzeżenie.
Obejrzał się nareszcie ukradkiem na pierwszym zakręcie drogi, ale nic interesującego nie spostrzegł. Obadwaj jego panowie szli wolno drogą. Służący nabrał przekonania, że, widać, gadają o czemś sekretnie, — i na tem poprzestał.
Tymczasem generał trafnie prowadził Piotra do miejsca. Po długich namysłach rozpoznał się w okolicy, odnalazł jej dawną postać i odtworzył ją sobie na nowo w oczach. Aczkolwiek stary las ścięto i wytrzebiono, figura miejsca została tasama. Oto droga, stara pewnie, jak świat, — oto jej zakręt, aż wreszcie i sam cel — krzyżowe rozstaje.
Przyszli na miejsce. Ze starej karczmy nie zostało nic. Widocznie pożar ją zniszczył, a komin i piecowiska ludzie okoliczni rozebrali i rozciągnęli po wsiach. Tylko olbrzymie kępy chwastów i czworokątny kształt wzmożonego porostu pokrzyw wska-