Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
215

na to, com przed chwilą powiedział. Otóż słuchaj, mogę, ale nie chcę. Nigdy nie zechcę!
— To ja będę z tobą bez pieniędzy, — rzekła z prawdomównością najczystszej miłości. — Gdybyś nawet wcale nie awansował, będę z tobą we dwu pokoikach szczęśliwa. Kupimy sobie ze wszystkiego tylko jedno: ładną lampę.... Gdybyś był najprostszym oficerem przez całe życie!
— A kiedy ja może wcale nie będę oficerem...
— Tylko czem?
— Niczem.
— Nie rozumiem cię, ale i tak pójdę z tobą.
— Nie byłabyś ze mną szczęśliwa. Umarłabyś bez zbytku, jak ryba bez wody. Ty i pieniądze — to jedno. Bez pieniędzy....
— Chciej mię wyprobować! Każ mi złożyć dowód.
— Nie trzeba, bo ja to już wiem.
— A nasza dziewczynka?
Szarpnął się z miejsca, zacisnął pięście i jęknął:
— O, Boże!
— Cóż ja pocznę teraz?
— Roszow... — wymknęło mu się jadowite słowo.
Popatrzyła na niego zszarzałemi oczyma. Była blada i osłabiona. Usiadła zdala. Długo nie mogła ruszyć się z miejsca, aż wreszcie przysunęła krzesło do stolika. Machinalnie, bez wiedzy o tem, co czyni, odsunęła szufladę. Leżały tam książki polskie, które Piotr ukrywał przed ciekawemi oczyma. Były to poezye, dzieła filozoficzne i techniczne.