Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
193

polskie i rosyjskie. Ubrane to było pospolicie, po tutejszemu.
— Ale z wdziękiem, temu pani nie zaprzeczy, — wmięszał się do rozmowy Roszow.
— Och, ta osoba pełna jest nie tylko wdzięku, lecz i mnóstwa innych przymiotów duszy... — cedziła Tatjana z jadowitą ironią.
— Nikt jej przecie bliżej nie zna, więc po cóż tyle o niej mówimy? — westchnął Piotr.
— Czy nie sądzi pan, że ja zniżam się aż do zazdrości o tę piękną nieznajomą? Proszę mnie nie poniżać takiemi przypuszczeniami... — miotała się w pasyi.
— Pani zna tę osobę? — interesował się Roszow.
— Na owym balu zaznajomiono nas. Tańczyłyśmy. W jednej figurze poprosiłam ją o wachlarz, gdyż swój gdzieś zarzuciłam w poprzednim walcu. Spojrzała na mnie conajmniej, jak Marya Leszczyńska, i po pewnej chwili podała mi ten wachlarz w taki sposób, że go wcale nie dotknęłam.
Mademoiselle Mathilde przezornie i mądrze nadzwyczaj ożywioną rozmową poczęła zabawiać jurystę Roszowa. Dla zwierzenia mu jakiejś nad wyraz interesującej myśli odprowadziła go na drugi koniec sali, a następnie, zaciekawiona niespodziewanie urządzeniem wewnętrznem szpitala, wyciągnęła pięknego kandydata do sąsiedniego korytarza.
Tatjana rozejrzała się po sali. Zdawała się czekać na ruch Piotra, na skinienie jego ręki, ażeby