Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

człowieka, jak siedział na tronie w sali sejmu, nad milczącą gromadą, — dobrześ rzekł — jako kruk nad cmentarzem. Jemu oddano dowództwo armii i los narodu! Chciał mu naród oddać swój los, swą złotą wolność, chciał mu na wieki darować polską koronę, którą nosił Chrobry, Kazimierz i Batory.

ZAWILEC
(do kamratów)
— Słuchaj!

SUŁKOWSKI
— Nie poradziła nic, nie powiedziała nic krew nieustraszonych spod Zieleniec i Dubienki. Nie było nikogo, żeby się porwał na złotą podłość, żeby zerwał z was kajdany, którzy się tu na nie bezsilnie skarżycie — żeby was wydźwignął żelaznym uniwersałem z niziny i poprowadził na wroga wskrzeszony naród. Poszlibyśmy byli na śmiertelny bój, jakiego jeszcze nie widziała ziemia, po nieśmiertelną wolność.

OGNIEWSKI
— Słuchaj!

KOŁOMAŃSKI
— Jeno dla panów było święte słowo: wolność.

BOŚ
— Kazali chłopu żyć — żył, kazali umrzeć, — umierał.