Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

SUŁKOWSKI
(w oddali)
— Konia!

ZAWILEC
(w oddali)
— Osiodłany!

(Słychać tętent kopyt po bruku. Oddalił się. Nastaje zupełny dzień. Widać wyraźnie posąg Izydy i nagrobne egipskie kamienie. Venture zwolna wychodzi).


MUZYKA.
(W oddali słychać krzyk. Później bliżej, blisko. Wbiega Venture w poszarpanem odzieniu, okryty kurzem. Biegnie przez scenę i bez sił pada na schodach).


VENTURE
(woła)
— Do broni! Do broni!

(Z pałacu wybiega adjutant Croisier).


— Sułkowski zginął! Tuż za bramą Bab-el-Nasr... Napadnięty przez całą ludność przedmieścia, bronił się z szablą w dłoni. Koń jego pośliznął się na miękiej ziemi... Upadł. Pchnięty lancą Sułkowski runął na ziemię. Wówczas!... Rzuciła się na niego tłuszcza. Rozbili mu głowę głazami, ciało rąbali siekierą, darli ostrzem nożów, roznieśli go na szablach... Idź waszmość, wołaj, wzywaj! Został z niego tylko strzęp munduru. Niesie go wierny żołnierz.. Tam! Patrz!