Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SUŁKOWSKI
— Tutaj.

(Wchodzi oficer, adjutant generała Dommartin).
— Od kogo?

OFICER
— Od generała Dommartin.

SUŁKOWSKI
— Z czem?

OFICER
(podając list)
— Oto pismo.

SUŁKOWSKI
— Dobrze. Zaraz je doręczę. Jak stoi sprawa?

OFICER
— Generał zajmuje pozycyę wśród meczetów i wzgórz rumowia, na drodze do Belbeys. Ma cztery ciężkie armaty i sześć polowych. Minarety i kopuły meczetów pokryte są ludźmi z przedmieść, którzy w miarę, jak się rozwidnia, poczynają do nas strzelać. Trzy nasze bataliony stoją gotowe do walki za bramą Bab-el-Nasr. Trzysta koni jazdy naszej posunęło się w stronę pustyni. Ci właśnie jeźdźcy spostrzegli, że z pustyni ciągnie jazda beduinów w sile ośmiuset koni. Chcą nas wziąć we dwa ognie. Generał