Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wszystko, cokolwiekbyś czyniła, czynić dla świętości swej duszy, — dla Włoch. Odrzuciłaś od siebie tę świętość.

KSIĘŻNICZKA
— Kiedy?

SUŁKOWSKI
— Wtedy, gdy stanęłaś po stronie Antraigues’a. Byłem tam, we Francyi, złamany w mych myślach, zatrwożony w duszy. Poplątałem się w sobie samym. — (szeptem) — Bezlitosne prawdy mówił tutaj ten d’Antraigues! Patrzę w duszę Bonapartego i drżę, jakbym stał nad brzegiem otchłani. Nachylam się po nocach i szukam oczami dna. Ciężkie prace łamią mi duszę, a żyję sam jeden. Chwyta mię chwilami zawrót głowy, bo nie znam dotąd Bonapartego i nie panuję nad jego instynktem. Mam iść z nim do Egiptu, a dusza moja nie do Egiptu idzie. Czeka na mnie moja ziemia i po nocach we mnie płacze. Ogrom trudów nienapoczętych leży tam, jak nieruszona na wiosnę rola. Wstrzymał się obieg krwi i zacicha bicie serca tego ludu... A ja odchodzę daleko... Zapragnąłem cię ujrzeć i nabrać w piersi tchu. Zapragnąłem spojrzeć ci w oczy i znaleść w nich pomoc żelazną...

KSIĘŻNICZKA
— A nie znalazłeś we mnie nic?...

SUŁKOWSKI
— Dusza twoja falista jest, jak ten twój sztylet: wy-