Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszakże to w Wenecyi miałem sposobność gościć już w swych progach waszmość pana...

SUŁKOWSKI
— Tak jest.

KSIĄŻĘ
— Nosiłeś waszmość wówczas inne nazwisko.

SUŁKOWSKI
— To samo noszę dziś. Tutaj musiałem przybyć pod przybranem z konieczności, ażeby księżniczce Gonzaga, krewnej waszej książęcej mości, przynieść pewną ustną wiadomość...

KSIĄŻĘ
— Słyszałem o tych staraniach, mości panie. Dziękuję.

SUŁKOWSKI
— Misya moja już jest skończona. Co miałem zakomunikować...

KSIĄŻĘ
— Jeszcze słowo. Wówczas w Wenecyi dużo i patetycznie, hardo i z niemałą brawurą mówiłeś nam waszmość o swem posłannictwie w ujarzmieniu Wenecyi. Cóż się stało? Sprzedaliście Wenecyę wraz z jej ludem, który, tańcząc dookoła drzewa wolności, spalił odwieczną księgę ustaw tego kraju. A teraz jest jednym z ludów cesarstwa austryackiego. Cóż waszmość powiesz?