Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głość... Gdyby na mnie padł los tak szczęśliwy, z jakąż rozkoszą porwałbym dziś buławę, dziś właśnie, ażeby pobić i zmiażdżyć — kogo? — Jego najprzód, Bonapartego! Pokonać niezwyciężonego, zdruzgotać na szczątki jego właśnie, wodza nad wodze, bohatera spod Rivoli! Nad orła wzbić się wyżej, rzucić się nań z góry i szponami wydrzeć mu oczy! Sławę swą przykuć wyżej, niż jego puklerz!

SUŁKOWSKI
— Piękne miewasz marzenia, panie hrabio.

ANTRAIGUES
— Waszmość wolisz zostać przy bolcu swego szefa, czynić diań wyliczenia, rysować plany, zbierać cyfry, — które ja znam — cha-cha...

SUŁKOWSKI
— Kłamiesz!

ANTRAIGUES
— Czy chcesz, kawalerze, żebym ci je przytoczył? Przytoczę najtajemniejsze twoje cyfry...

SUŁKOWSKI
(blady, mówi do księżniczki)
— Skarżą się pomiędzy sobą starzy, biedni, zgłodniali, obdarci żołnierze: „zdrada zawżdy, zdrada wszędy!...“