Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z nicości, szpadą wzięta w zawziętym trudzie. Skoro zdobędę moją własną wysokość własną mocą, wówczas dopiero własną mocą zdobędę ojczyznę. Bo ja w każdej minucie mego życia zdobywam i tworzę ojczyznę. I zawsze czuję tak, jakby się we mnie ze samym sobą mocował cały naród polski. Muszę nasamprzód stworzyć za cały naród własną moją wolę niezłomną i dopiero potem narzucić ją zewnętrznemu światu.

KSIĘŻNICZKA
— Nie mogę pojąć... Wiem jedno, że waszmość dokądś odchodzisz! Oczy moje tak się w ciemność wpatrują, że tam widzą jak w biały dzień. Czy jesteś pewny, że nie zmyliłeś swej drogi, że się nie błąkasz w ciemności?...

SUŁKOWSKI
— Mój wychowawca i opiekun pokazywał mi dawno ów skarbiec wielkości, o którym mówisz, księżniczko. Spiżarnie zaszczytów i te zaułki po za kulisami, gdzie się wypracowuje fabuła intrygi, odgrywana na scenie świata. Nie! Już tam nie wrócę. Będę właśnie podpalaczem teatru intryg!

(Antrigues uchyla drzwi, — wsuwa się, — nasłuchuje).

ANTRAIGUES
— Cóż jeśli...

SUŁKOWSKI
(spostrzegając Antraigues’a)
— A! Szanowny doradzca...
(Antraigues kłania się z daleka).