Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SUŁKOWSKI
— Nie radziłem ci, pani, słuchać.

KSIĘŻNICZKA
— Ja nie jego słucham, lecz chciałabym usłyszeć od waćpana.

SUŁKOWSKI
— W moich ustach niema już słów na wyrażenie żalu, że wskazywałaś mi pani drogę do zdrady. Już idę.

KSIĘŻNICZKA
— Jestem ślepa. Jestem ciemna. Słuchaj mię waszmość! Mówiono mi, że mógłbyś tu na zawsze zostać. Nie tam daleko, za rozległemi górami, we Francyi, nie w tem milczeniu wieczystem, na które nas oboje skazujesz, lecz tu, gdzie ja jestem. Mówiono, że możesz zostać największym z wielkich. Mówiono, że mógłbyś zostać tym bohaterem z baśni, któremu dają połowę królestwa... Ja nie wiem, więc szukam rady...

SUŁKOWSKI
— Nigdy nie należy wierzyć słowu zdrajców. Trzeba było patrzeć w głąb swego serca.

KSIĘŻNICZKA
— Moje serce zaległa śmiertelna ciemność!

SUŁKOWSKI
— W Medyolanie mówiłaś mi, księżniczko, że chcesz