Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z tych ludzi ma dla mnie wartość cyfry. Zdobywam ich i zużywam, albo ich niweczę. Tego szczególniej! Jeżeli go nie zdobędę, muszę go zniweczyć. Za tydzień będzie wygnany z francuskich wojsk, jeśli go nie rozstrzelają, albo nie zetną na swej gilotynie. Stanie się przybłędą z opinią zdrajcy, emigrantem, snującym pokątnie nędzną i bezsilną intrygę, wędrownym Polakiem, wyczekującym przy możnych schodach, nicością...

KSIĘŻNICZKA
— Straszysz mię waszmość nadaremnie. Nie jestem tak dalece łatwowierną. Gdzież to posiadasz dowód niezbity, że kapitan Sułkowski wyjechał tutaj bez pozwolenia swej władzy, a nawet bez wiedzy, może bez rozkazu generała Bonapartego? Może tu przybył w jakiejś misyi?

ANTRAIGUES
— Moja znajomość życia mówi mi pewniej, niż pisany dokument, że przyjechał potajemnie.

KSIĘŻNICZKA
— I cóż z tego? Potrafi się wytłomaczyć, jeżelibyś go waszmość zadenuncyował. Uwierzą mu! Ale, gdybyś to uczynił, pomnij waszmość na mnie! Gdybyś to uczynił, strzeż się mnie waszmość! Nie daruję ci tego i pozywam cię aż do granic śmierci — jakem Gonzaga!

ANTRAIGUES
— Wasza książę ca mość głęboko bierze do serca sprawę,