Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ANTRAIGUES
— Tu mi przynieś odpowiedź.

SŁUŻĄCY
— Słucham.

(Wychodzi. Antraigues siada w fotelu i pozostaje długo nieruchomy, zatopiony w myślach. Po znacznej chwili uchylają się drzwi. Wchodzi Agnieszka Gonzaga).


KSJĘŻNICZKA
— Panie hrabio!

ANTRAIGUES
(z głębokim ukłonem)
— Jakaż łaska! Wasza książęca mość raczyła się fatygować...

KSJĘŻNICZKA
— Ma pan jakoby do zakomunikowania mi ważną wiadomość.

ANTRAIGUES
— Wydaje mi się, że to rzecz dosyć ważna, choć z pozoru na to nie wygląda. Ponieważ w Medyolanie byłem zaszczycony zaufaniem powierzenia mi wiadomości, iż kawaler Sułkowski ma się zajmować sprawą rewindykacyi majątku twego, pani, w granicach Modeny...

KSIĘŻNICZKA
— Co innego w Medyolanie, co innego tutaj. I cóż?