Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KSIĄŻĘ
(śmiejąc się)
— Chcesz mię stąd postraszyć i wykurzyć coprędzej w kierunku Wiednia.

ANTRAIGUES
— Gdyby tak niski zamiar mógł powstać w mojem sercu i gdyby nie troskliwość jedynie dyktowała mi to, co stwierdziłem, to przecie w kierunku Tryestu radziłem i radzę kierować kroki, gdzie dla zdrowia waszej książęcej mości...

KSIĄŻĘ
— Nie mogę tam wrócić z niczem! Nie mogę umrzeć, jak nędzarz, jak żebrak, na łaskawym chlebie. Jestem księciem! W zamierzchłym czasie mam przodków na tronie! Jestem ostatni... Jestem Włochem! Musiałem patrzeć, jak wojska austryackie zajęły Tryest i Wenecyę. Ziemie włoskie sprzedano! Oto ta Francya z jej wielkiemi hasłami! Tosamo w gruncie, co było zawsze: dyplomatyczne szalbierstwo. Dusi mię i targa po nocach szalona rozpacz. Nie mogę spać i szlocham. Chcę się przed śmiercią ze — mścić na tych łotrach francuskich, którzy wydarli mi tron, a Wenecyę oddali Austryi.

ANTRAIGUES
— Otóż Vannelet przybywa nam z odsieczą. Vannelet — to jakby pomocnicza armia w wojnie z Bonapartem i z tą rozjuszoną potęgą, którą zgnieść musimy wcześniej, czy później.