Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sumienia. Kiedy mię zapytują o to, czem mógłbym być, rodzi się we mnie przypuszczenie, że już czyhają na moją wyśnioną wielkość, której jeszcze nie posiadam, ażeby ją, podobnie jak Polskę, przekupić, zniweczyć i zgubić.

KSIĘŻNICZKA
(w gniewie)
— Ja nie miałam takiego celu!

SUŁKOWSKI
— Dla czego pani o to pytałaś?

KSIĘŻNICZKA
— Chciałam napewno wiedzieć... Mówił mi to książę Herkules modeński, mój krewny, że waszmość jesteś Polakiem, synem narodu ujarzmionego. Poczęłam czytać książki o Polsce. Przeczytałam ich wiele. Uczułam, jak tragiczną była jej nagła śmierć, jakie piękno zawiera się w zduszeniu jej odrodzenia. To nie była Wenecya!

SUŁKOWSKI
(w zamyśleniu)
— Olbrzymi kraj pod panowaniem dwu Sasów trwał bez armii, bez skarbu, bez handlu w apatycznym letargu, jak olbrzym bezsilny, którego wycieńczyły drgawki anarchii. Kiedy ocknęło się w nim zdrowie, wróg mu do zdrowia przyjść nie dał. Kiedy się olbrzym porwał na nogi, związali go żelaznemi łańcuchami. Mówiliśmy o tem, dla czego pani zapytywałaś o pominięcie mnie w awansach.