Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SUŁKOWSKI
— Czyliż półbogi i bohaterowie Egiptu nie znali oręża do walki z przemocą piękna nad naszą duszą?

VENTURE
— Jakiż to oręż?

SUŁKOWSKI
— Jedynym powiernikiem dla bolesnych wzruszeń, dla wewnętrznych złamań na dwoje, dla nagłych i niespodziewanych trwóg i krótkich połysków chyżej radości, która się znowu w bezczynną rozpacz przemienia, należy uczynić milczenie. Jedynym krajem, gdzie księżniczka Mantui bywać ma prawo — uczyniłem ślepe milczenie. Głuche, ślepe, nieme milczenie raz na zawsze, jak maskę, włożyłem na twarz, ażeby przede mną samym ukryła bolesne kurcze wiecznie jednako zdziczałego za nią żalu, niegodne widzenia strugi łez i między strugami łez krótkie uśmiechy błogosławieństwa z daleka...

VENTURE
— Dobry to towarzysz — milczenie. Pamiętam — dobry to towarzysz...

SUŁKOWSKI
— Wszystko jestestwo duszy czującej, wszystko, co było w niej śniącą słabością, przemieniam w głuchą, szeroką tajnię, jakby w ciemne więzienie. Spycham w noc czarujący ranek mojej miłości. Nie chcę, żeby z tej nocy wy-