Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W jego nieustającem pracowisku otłuczone zostały, ogładzone w kształt kulisty i podługowaty, wyślizgane w tysiącznych podrzutach głazy opok, przyniesione z okolic dalekich.
W ciągu niezmiernej długości dni i nocy złomy granitów tatrzańskich, kwarców, piaskowców i zlepieńców mełły się pośród biegów i nawrotów nawałnicy na okruchy, na żwir i na piasek.
Od pogranicza do pogranicza epok trwają prace, rozszarpujące obszary Rożewia, Swarzewa, Oxywia, Kamieńca, Radłowa, Orłowa.
Niszczeją góry-doliny, których już śladu niema, przyczółki wyniosłe spiętrzone ponad czterdziestometrowemi Bałtyku głębiami.
Gdzie wystają złomy wielkie z radłowskiej mielizny, gdzie wełny się pienią nad oxywskiem zburzyszczem i gdzie się ciągnie mała głębia karwińska, usiana potężnemi głazami, ongi śmiały się w słońcu wyniosłe czoła ziemi, z których jeno zostały nazwy głuche, z normandzkiego napastnika mowy wyjęte, by o formie ich świadczyć.
Morze z nich inne utworzyło postaci, — płaskie, rozciągnięte u podnóża wydmuchów, śnieżyście białe, nasycone słońcem i solą, — mielizny na ostrzu północnem i wschodniem, a spychy na południowej i zachodniej płazie miecza helskiego.
Dla pełnienia tej pracy morze przeznaczyło dwie siły wyłączne, dwa morskie prądy, dwie rzeki w morzu, pracujące dla Helu.
Jeden z tych gońców, zdążający z zachodu ku wschodowi, wprawiany jest do biegu przez