Strona:Stary Bóg żyje.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   44   —

rym przedtem najwyborniejsze łakotki i wymysły całego świata zaledwie smakowały. We wspaniałych niegdyś zamkach rozgościli się żołnierze niemieccy, którzy z początku przepych tych budowli podziwiali, potem jednak ściśnieni tęgą zimą najdroższe sprzęty domowe, meble w piecach palili na ogrzanie zziębłych członków. Na jedwabnych i aksamitnych kobiercach paryskich niewieściuchów urządzono sobie łożyska; w salach złotem i śrebrem ozdobionych, umieszczono konie, które niestety z weneckich lustrów i zwierciadeł nieumiały korzystać. Sodomski Paryż, źródło zarazy i jadu całego świata, niezmiernie zgruchotano, bo najprzód spadały nań bomby wojsk niemieckich, potem kule ogniste Francuzów samych, aż nareszcie zaród piekielny, tj. najniegodziwsza cześć mieszkańców paryzkich, w szatańskiéj jakiéjś wściekłości własne swe miasto ogniem pustoszyć zaczęła.
To wszystko było dopuszczeniem zemsty boskiéj!
„Wierny jest Bóg na wieki,“ rzekł hrabia Retel, „tak wypełnia obietnice i groźby swoje! On, który pierwszych naszych rodziców wygnał z raju, — który ziemię przeklął za grzechy ludzkie — który potopem wygładził mieszkańców ziemi, — który stolice Monarchów rozsypał i jednem słowem narody zniweczył, — ten dał się także Francyi znać, że jeszcze żyje. Jak niegdyś Filistynów zesłał na grzeszących Izraelitów, tak zesłał obecnie Niemców na wyrodną Francyą.