Strona:Stary Bóg żyje.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Tak jest hrabio! Pan masz prawo tak ze mną mówić, gdyż i w największem szczęściu mojem niezamilczałeś mi przykréj prawdy. O gdyby wówczas proźby za papieżem i przestrogi Pana niebyły się stały daremne, niebyłbym ja tu teraz! Spełnia się to, co Wuj mój zwykł był mawiać. „Nie urażajcie, nie prześladujcie Papieża, bo was zgniecie karzący palec wszechmocnego obrońcy stolicy Piotrowéj.“ Los mój obecny nowym jest dowodem téj świętéj prawdy.“
To mówił Cesarz półgłosem, stał jeszcze na chwilkę, potem z trudnością postępując wszedł do jednego z otwartych pokojów, gdzie czekał na zwyciężcę swego. Niektórzy z cesarskiego orszaku zostali na podworcu; gorzkie uczucia napełniają ich serce; smutni! to stoją, to się przechodzą, albo spoglądają ku oknom górnego piętra zamkowego, gdzie spostrzegają niekiedy Napoleona bardzo zmienionego na twarzy, który pod gromem nieszczęścia i smutku widocznie wzdychał. Czas bardzo wolno mijał. — Króla pruskiego jak niema tak niema — już cztery godziny czekał Napoleon; było to wiecznością dla niego! Już wybiła druga po południu. — W tém nagle pędzi pułk huzarów; już przybyli, już szykują i rozstawiają czaty obsadzają ogród zamkowy, zdala słyszeć huk bębnów i okrzyki żołnierzy. — Nareszcie zjawił się król zwyciężca z bardzo licznym i świetnym orszakiem książąt i panów. Napoleon wychodzi z pokoju swego, idzie naprzeciw aż na