Strona:Stary Bóg żyje.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdradza smutku wewnętrznego. Stoi prosto, jak żołnierz staréj gwardyi cesarskiéj. — W pokoju pobocznym przez drzwi uchylone widać — przyczynę smutku młodzieńca Józefa. Tam w krześle spoczywa starzec dziwnéj powagi. Biała jego sutanna aż do stóp sięgająca, bez wszelkiego znaku godności, zanadto ubogą się wydaje wśród wykwintnego przepychu pokojów cesarskich. Ślady długich i wielkich cierpień głęboko poorały bladą i wychudłą twarz jego, — oczy głęboko wklęsłe, lecz jakiś nadziemski święty pokój w nich jaśnieje. — Cierpi staruszek, ale cierpi spokojnie, wiedząc że taka jest wola boska. Ten więc widok rozrzewnia duszę przypatrującego się przez drzwi młodzieńca. Spogląda na godnego starca, którego cichość i pokój jedynym są odporem przeciw prześladowaniom mocarza Napoleona.
Ręce jego niby do modlitwy złożone, głowa ku piersi nachylona, ale twarz jaśnieje promieniem wewnętrznego pokoju, wynikającego z przekonania o przytomności boskiéj.
Józefowi zdaje się, jakoby modlitwa staruszka była wszechmocną, głębokie milczenie w około panujące, zda się być milczeniem świątyni, w którą się mieszkanie cesarskie zamieniło. — Hrabia Retel spogląda, milczy z świętą czcią przypatrując się starcowi i namiestnikowi Chrystusowemu — głowie kościoła św. bo staruszek ów jest Papież Pius VII. od czterech lat więzień Napoleona I.