Strona:Stary Bóg żyje.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

francuskiego oficera odbiera uwiadomienie, że Cesarz Napoleon i król Pruski zejdą się na zamku Belwi.
„Najjaśniejszy Cesarz około dziesiątéj tu przybędzie“ — kończy oficer swe poselstwo, siada na konia i pędzi daléj.
Ditmur wpada do pokoju Józefa!
„O Mój Boże — wystaw sobie przyjacielu — Cesarz skazuje mi, że tu dzisiaj przybędzie! Ma tu się spotkać i naradzać z królem pruskim — a ja do przyjęcia Monarchów bynajmniéj nie jestem przygotowany. Wszystkie zapasy żywności, które tu były — już zabrane, ostatnia butelka wina wypróżniona. Przyjacielu coż radzisz? — powiedz cóż ja ubogi mam począć? Hrabia Retel został spokojny, w ponurem zatopiony dumaniu, jak gdyby go ta nadzwyczajna wieść bynajmniej nie obchodziła.
„Mój Bernadzie! kogóż to tu zamyślasz uraczyć? — dla kogóż to te przygotowania chcesz czynić?“ zapytał spokojnie — „Czy dla Cesarza? Wierzaj mi, Cesarz niczego nie potrzebuje w téj godzinie, w któréj się detronizacya i uwięzienie jego spełnia!“
Ditmur omdlewając oparł się na krześle.
„O mój Boże, mój Boże!“ — wołał załamując ręce; „Tu w moim domu — tu Cesarz Francyi oddać ma szpadę dumnemu zwycięzcy! O hańbo, o nieszczęście!“ Tu zasłonił rękami twarz swoją i gorzko płakał.